piątek, 6 lipca 2007

Lubiąż

Mój pobyt w Lubiążu jest ściśle związany z wypadem na Ślężę (notka niżej). Nie chcieliśmy zepsutym samochodem wracać przez Wrocław, a najbliższy most nad Odrą, spojrzawszy na mapę, znajduje się właśnie w Lubiążu (zaledwie 30-40 km na zachód...). Lubiąż to takie nasze „małe” przypadkowe odkrycie. Ale do rzeczy.

Spodziewałam się, że widok z mostu na Odrę o zachodzie słońca będzie piękny i nie myliłam się ani trochę! Poniżej dowód i przyczyna mojego zachwytu:





Zmartwił mnie nieco niski stan wody, choć był uzasadniony kwietniowo-majową suszą (na Ślężę i do Lubiąża jechaliśmy 2 czerwca). Mniemam, że teraz wody w rzece jest znacznie więcej (czyżbym słyszała przekleństwa niezadowolonych z pogody Czytelników? :P).

Dosłownie kilkaset metrów dalej powalił nas taki oto widok:



No cóż – jedno z największych w Europie opactw cysterskich, jak się okazało później, kiedy rzuciliśmy się do przewodników, map i bedekerów – co kto miał... Cały kompleks jest dwa i pół razy większy od Wawelu(!). Doprawdy, to robi wrażenie...















Pokręciliśmy się nieco wokół budynków (stan niektórych, zwłaszcza tych gospodarczych i przybudówek, pozostawiał niestety wiele do życzenia), i długo nie trwało, aż zaczepił nas pewien miły pan - stróż z zawodu, przewodnik z zamiłowania. Zamiłowanie to było akurat dodatkowo podlane jakimś procentowym trunkiem... Dość powiedzieć, że „gadane” miał i ciężko było mu wejść w słowo (ograniczyliśmy się do nieśmiałych pytań), stanowił za to istną kopalnię wiadomości. Od niego dowiedzieliśmy się m.in.o kilku hektarach(!) nowego dachu, który został niedawno położony (widać na niektórych zdjęciach), o historii przed i powojennej opactwa, a także o odbywających się nań imprezach. Impreza taneczna, i to w rytmie disco (czy jakoś tam, w każdym bądź razie sama nazwa wzbudziła we mnie zimne dreszcze), jaka ma się tu odbyć może budzić co najmniej zgorszenie, ale młodzi organizatorzy zobowiązali się wyrównać dziedziniec, co akurat zabytkowi bardzo się przyda. W Lubiążu odbywają się też znane w całym kraju warsztaty artystyczne z dziedzin różnych – podobno bardzo kulturalna impreza (w tym miejscu wypada mi pozdrowić kolegę Czesia, który właśnie w tej chwili moknie tam zapewne w strugach deszczu, wyżywając się artystycznie:) ).
Mimo późnej pory (budynek teoretycznie nie był już czynny dla zwiedzających) samozwańczy przewodnik wpuścił nas na ów dziedziniec. Niestety, od tej strony opactwo wyglądało na bardziej zniszczone, niż się wydawało. Trochę poprzeszkadzaliśmy też pewnej ekipie filmowej, która korzystała z tajemniczej atmosfery murów, kręcąc tajemniczą sztukę...











Do wnętrza budynku już nas nie wpuszczono, ale otrzymaliśmy serdeczne zaproszenie na następny przyjazd. Udało mi się tylko sfotografować rzeźbę orła w bramie (i samą bramę, choć ta akurat mi się "artystycznie" rozmazała... A taka piękna była ta poświata!)





Zachodzące słońce przecudownie odbijało się na dostojnych murach. Jeśli będzie Wam dane kiedyś tam pojechać, to warto zostać do zachodu słońca.



Bardzo spodobała nam się „Karczma Cysterska” – co prawda nie zbadaliśmy menu, ale zerknęliśmy do wnętrza. Czysto, schludnie, wystrój w stylu dawnym, obsługa wyglądająca na miłą. Uroczy budynek - prawdopodobnie to była kiedyś wozownia.





Brama wjazdowa również jest okazała i pięknie zdobiona. Same żelazne okucia wzbudziły mój głęboki zachwyt. Widzicie tę tablicę po lewej stronie na samym dole? Do tego miejsca sięgała woda w czasie powodzi tysiąclecia w 1997 roku. Musiało więc opactwo dostać wtedy nieźle „w kość”.



Kto mi odpowie co to jest? Czyżby stolik do brydża? :)



Zauroczeni żegnamy Lubiąż - słońce już zaszło, a przed nami jeszcze spory kawałek drogi. Ale kiedyś przyjadę tu na dłużej, uzbroję się w większą wiedzę, obejrzę wnętrze pałacu i kościoła, skosztuję potraw w „Karczmie Cysterskiej”, przejdę się po samej miejscowości – do czego Was również serdecznie namawiam. Wspaniałe miejsce!




P.S. Później dowiedziałam się, że kompleks został zakupiony przez samorząd z Wrocławia, i ma tu być wielkie centrum konferencyjne, zapewne z odpowiednim zapleczem hotelowo-gastronomicznym. Myślę, że to świetna inwestycja, zwłaszcza jeśli otworzą obiekt dla turystów. Grunt, żeby budynek nie niszczał!

8 komentarzy:

Dagmara Gorczyńska pisze...

Jeśli to będzie centrum konferencyjne, to raczej nie otworzą go dla turystów. :( Ale może chociaż nie pozwolą, żeby takie piękne miejsce popadło w ruinę, tylko będą je utrzymywać w dobrym stanie!

Notka i zdjęcia cudne! O zachodzie słońca jest takie piękne światło... zazdroszczę. :-)

Anonimowy pisze...

Po raz kolejny bardzo wciągająca notka :) Aż by się chciało natychmiast spakować i wyruszyć gdzieś w Polskę na poszukiwanie takich perełek.

Syrenka pisze...

Dzięki, kochani ;D

Anonimowy pisze...

dziękuję za pozdrowienia :)

ale do Lubiąża na SAF jadę dopiero jutro - więc na razie moknę tylko tutaj :D

Anonimowy pisze...

Zgaduję, że to zegar słoneczny, ten stolik do brydża? Może być też ksieżycowy lub zwykły postument na rzeźbę:-)

Syrenka pisze...

Nie pozbawiaj mnie złudzeń :)))

Unknown pisze...

Byliśmy w Lubiążu 04-05-2008. Piękna budowla, w środku, oprócz kilku odrestaurowanych sal, mocno zdewastowana ale warto tam zajechać. Wspaniała architektura, otoczenie też ładne. Co do karczmy - muszę przestrzec potencjalnych klientów - koszmar! oprzeć się o stół nie można żeby sie nie ubrudzić, czeka się na obsługę całe wieki, bardzo drogo i niesmacznie. Pobyt w karczmie popsuł nam tylko wrażenie po Opactwie.

Anonimowy pisze...

"Impreza taneczna, i to w rytmie disco (czy jakoś tam,... " - jak można nie wiedziec co to za impreza??? Lubiąż to jest najlepsze miejsce na świećie i jest tam organizowana raz w roku najlepsza impreza pd nazwą TUNNEL ELECTROCITY (www.1408.pl - zapraszam:)Wstyd nie wiedzieć o tym;P To miejsce przyciąga swoją magią, jak się raz tam pojedzie to chce się ciagle tam powrócić, wiem bo byłem tam:) A TA IMPREZA jest naprawde wystrzałowa i świetnie zorganizowana, także zapraszam na 14 Sierpnia do Klasztoru:)Pozdrawiam wszystkich czytających/T-Voy